Tag

speleo

Przeglądanie

Od kilkunastu lat jestem skoczkiem spadochronowym, obecnie już instruktorem i zawsze wydawało mi się, że bardzo trudno jest opowiadać o spadochroniarstwie ludziom, którzy nigdy nie skakali. O tym, co czuję i co przeżywam skacząc, o tym, co mi to daje i po co właściwie ciągle wyskakuję ze sprawnego samolotu. 

Ale potem przyszedł w moim życiu czas na jaskinie. Opowiedzieć o jaskiniach, to jest dopiero wyzwanie! Jest ciemno, zimno, mokro, do domu daleko… A jednak trudno porzucić ten podziemny świat i nie do końca jest jasne, dlaczego?

Bywają takie momenty, że czuję się niedorzecznie. Na przykład, kiedy jechałam z przyjaciółką na etap zimowy kursu speleo. Nie wiem co kupują „normalne” kobiety jadąc gdzieś razem na kilka dni, ale my kupiłyśmy kilka par rękawic roboczych, kilka par kuchennych oraz dwie pary kaloszy. Mało spałam, mało jadłam, sporo marzłam. Po powrocie do domu wyglądałam jak ofiara przemocy domowej, z błotem we włosach, niemiłosiernie posiniaczonymi kończynami oraz z szerokim uśmiechem na twarzy. 

w jaskini

Byłam całkowicie oczarowana tym podziemnym światem i wróciłam z myślą, że jaskinia to taki mały kosmos w samym środku Tatr, serce góry. Niemniej bardzo trudno było mi wytłumaczyć najbliższym, czym ja się tak zachwycam i po co włażę do tych jaskiń.

No właśnie, po co? Co odpowiadacie znajomym i rodzinie, kiedy Was pytają, dlaczego chodzicie po jaskiniach? Próbujecie tłumaczyć, czy wręcz przeciwnie? 

Oto moja osobista lista 10 ulubionych powodów, czyli dekalog przyjemności:

Odcięcie 

Uwielbiam chłód, ciemność, ograniczoną ilość bodźców, brak łączności. Lubię panujący w jaskini spokój. Jestem daleko od wszelkich trosk dnia codziennego, całkowicie od nich wolna. Czas płynie zupełnie inaczej niż na powierzchni. I cisza. Najcichsza jaką znam. W jaskini czuję, że docieram w głąb swojej duszy.

Kosmos 

Chodzenie po jaskini jest jak pobyt na innej planecie. Nieprzyjaznej, nieprzystępnej, niezamieszkałej. Niby jestem blisko dobrze znanego nam świata, a jednak znajduję się w kompletnie innej rzeczywistości. Lubię sobie wyobrażać, że jestem w środku góry, po której chodzą w tej chwili dziesiątki ludzi, nie mając pojęcia, co kryje się w jej wnętrzu. 

Wspinanie 3D

Jaskinia jest trochę jak wielki plac zabaw dla dużych dzieci. Tu nie ma ograniczeń, chwyty bywają wszędzie dookoła nas, nad nami i pod nami. Można się czołgać, pełzać, wspinać, nurkować, zjeżdżać na linie i na tyłku, możliwości jest naprawdę mnóstwo i dają dużo radości.

Błoto

Nie wiem jak Wy, ale ja zawsze starałam się być grzeczną i czystą dziewczynką. Chyba nie nabrudziłam się w życiu wystarczająco i dlatego tak bardzo lubię bezkarne czołganie się w błocie i chodzenie po wielkich podziemnych kałużach. Nie przeszkadzają mi włosy zlepione jaskiniowym błotem i brudne paznokcie. Jem kanapki bez mycia rąk. Jestem jak dziecko – brudna i szczęśliwa.

Zabawki

Liny, karabinki, rolki, crolle i małpy. Nasza córka od zawsze lubiła się bawić górskim sprzętem. Jako dwulatka kazała sobie wieszać linę na drążku w drzwiach, zakładała kask i próbowała się wspinać. Gdy miała 4 lata, zakładała w domu uprząż i wpinała karabinki w szczebelki schodów, następnie siebie w te karabinki. Obawiam się, że może z tego nie wyrosnąć. Ja wprawdzie w dzieciństwie nie bawiłam się takimi rzeczami, ale za to teraz nadrabiam i „bawię się” nimi z przyjemnością, chyba nie mniejszą niż ona.

Najciszej, najspokojniej, najciemniej

Nie znam takich miejsc na ziemi, w których byłoby ciszej, spokojniej, czy ciemniej. Słychać spadające pojedyncze krople wody i krew przepływającą w żyłach. Kiedy zgasimy światło, nie widać absolutnie nic. Choćbyśmy nie wiadomo jak długo próbowali przyzwyczaić wzrok do ciemności, nie zobaczymy nawet jednego zagubionego fotonu, niesamowite wrażenie. Jestem pewna, że po dłuższym czasie można by od tego zwariować.

Samodzielność i odpowiedzialność

Lubię być samodzielna oraz lubię działać w zespole i jaskinie mi to dają. Mam tylko to, co ze sobą wzięłam, umiem tyle, ile się nauczyłam, muszę zaufać partnerowi i swojej wiedzy. Nie mam kogo się poradzić. Jeśli coś pójdzie nie tak, mamy tylko siebie i nie należy się spodziewać pomocy przed ustaloną wcześniej godziną alarmową.

Walka z demonami

Każdy na nas ma swoje demony. Nie przepadam za zaciskami, nie lubię tkwić w ciasnym miejscu czekając w kolejce na przejście, nie lubię przepinki przy wychodzeniu ze studni. A jeśli już o studni i demonach mowa, to zwykle, kiedy jestem już na samej górze, tuż przed przepinką, nawiedza mnie natrętna myśl, że to by było strasznie nie fair, gdyby ta lina właśnie teraz się urwała.

Medytacja

To może brzmieć niedorzecznie, ale każdy kto medytuje, wie, że medytacja nie musi być równoznaczna z wielogodzinnym nieruchomym siedzeniem w pozycji kwiatu lotosu i mruczeniem pod nosem „om mani padme hum”. Medytacja to kontakt ze sobą, ze swoją duszą, ciałem i umysłem. Tu i teraz. W jaskini naprawdę dość łatwo znaleźć kontakt ze swoim tu i teraz.

Karbid

Nie ma piękniejszego światła, niż to, które daje ogień. Jest przyjemne dla oka, ciepłe i miękkie, rozchodzi się kuliście świetlistą łuną i lekko migocze. Jestem fanatyczną miłośniczką zapachu karbidu. Dla mnie jaskinie pachną błotem, metalem i karbidem. [Od pewnego czasu, ze względów ekologicznych, nie wolno używać karbidu w jaskiniach tatrzańskich].

Za co jeszcze można kochać jaskinie? Na pewno za możliwość eksploracji. Myśl, że jest się pierwszym człowiekiem, który postawił stopę w odkrytym właśnie miejscu, musi być niezwykle emocjonująca. Można zostawić po sobie wieczny ślad i nadać temu miejscu wymyśloną przez siebie nazwę.

jaskinia studnisko

Szczególnie ważny, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w których promuje się jednostki, jest też element wspólnoty. Wspólnych marzeń, wspólnego działania, wzajemnej pomocy i zaufania. Coraz mniej widzę aktywności, które ludzi łączą i integrują, a działalność jaskiniowa jest jedną z nich. Warto, abyśmy o tę wspólnotę dbali i ją szanowali, nie pozwalając środowisku i społeczeństwu się dzielić, bo tylko jedność buduje.

To jest mój tekst, który ukazał się w „Wiercicy” – biuletynie Speleoklubu Warszawskiego rok temu – niestety tak się zbierałam, żeby Wam go tu podrzucić, że zrobił się z tego kawał czasu. Swojej aktualności jednak nie stracił. A obiecywałam go Wam TUTAJ.

Jeśli ktoś z Was myśli o zostaniu grotołazem to TUTAJ znajdzie niezbędne informacje.

wiercica - biuletyn speleoklubu warszawskiego

Wierzysz w przypadki? Czy w przeznaczenie? Mamy wpływ na swoje życie, czy jesteśmy tylko pionkami na szachownicy życia, które Bóg, los lub fatum przestawia według sobie tylko znanego zamysłu albo algorytmu?

Konsekwencje

Nie wierzę w przypadki, ale nie uważam też, że za wszystko, co nas spotyka odpowiedzialny jest los. Czym zresztą ów los jest? Moja teoria zakłada, że prawie wszystko, co dzieje się w naszym życiu, jest konsekwencją naszych wcześniejszych decyzji i wyborów.

Bywają oczywiście tzw. zdarzenia losowe, na które nie mogliśmy mieć bezpośredniego wpływu. Bywają wypadki i choroby. Jednak większość z nich także ma swoje początki znacznie wcześniej niż pojawia się efekt. Składowe tych zdarzeń też są zwykle skomplikowane. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, co może nas spotkać. Ale… część z tych zdarzeń moglibyśmy…

Wypadki zaczynają się o wiele wcześniej niż wskazywałaby na to ich data

Pierwszy przykład jaki przychodzi mi do głowy to wypadki lotnicze. Z wypadkami i lotnictwem jestem blisko związana. Mój partner jest ratownikiem TOPRu i oboje pracujemy w Aeroklubie Warszawskim, dlatego może oba tematy są stałym elementem naszych analiz i rozmów. Pierwszy wniosek jest taki, że wypadek zaczyna się o wiele wcześniej. Jeśli w lawinie giną ludzie, to na 90% przyczyn należy szukać co najmniej kilka dni wcześniej. Jeśli rozbija się samolot, może się okazać, że niebezpieczeństwo tliło się od miesięcy, a nawet lat.

Czynnik ludzki

Znasz program „Katastrofy w przestworzach”? Myślę, że większość zna. Samoloty nie spadają, ot tak sobie, nagle, bo stanął silnik. Podobnie skoczkowie spadochronowi nie giną, bo „nie otworzył mu się spadochron”. To największy i najczęstszy farmazon jaki słyszymy z mediów, kiedy zdarzy się wypadek spadochronowy. Przyczyna zawsze jest o wiele bardziej skomplikowana. I najczęściej zawodzi tzw. czynnik ludzki. To nie samolot jest winny, że się rozbił, nie spadochron, że się „nie otworzył” i nie lawina, że zeszła. Winni zwykle są ludzie.

Do katastrofy wystarczy gumowa uszczelka

Pewien dobry człowiek, Leszek K., podarował mi kiedyś książkę pt. „Listy niezapomniane. Tom I”, zebrał i opracował Shaun Usher. Książka fenomenalna, ale o tym, kiedy indziej. Znalazłam w niej m.in. list napisany przez inżyniera pracującego w firmie produkującej rakiety dodatkowe na paliwo stałe. Informuje on w nim swoich przełożonych, że gumowe uszczelki, których użyto w rakietach przy promie kosmicznym „Challenger”, mogą doprowadzić do katastrofy. List datowany jest na 31 lipca 1985 roku. Start promu „Challenger” odbył się 28 stycznia 1986 roku. Pół roku później.  Na oczach milionów ludzi, 73 sekundy po starcie, prom rozpadł się nad wybrzeżem Florydy. Zginęło siedmioro członków załogi. Nie wszyscy jednak byli zaskoczeni… na pewno nie wspomniany autor listu. 

To tylko jeden z wielu przykładów na to, że wszystko ma swoje przyczyny i swoje konsekwencje. Czasem do katastrofy wystarczy gumowa uszczelka. 

Szczęście to konsekwencja wyborów

W życiu znajdziecie setki takich przykładów. I nie mam tu na myśli samych nieszczęść i katastrof. Chciałabym się raczej skupić na tych dobrych rzeczach, które nam „się trafiają” lub nie… Znasz poniższe powiedzenie?

 Jeśli czegoś nie chcesz – znajdziesz powód. Jeśli chcesz – znajdziesz sposób

Życiowa poczekalnia

Mam, podobnie pewnie jak i Ty, kilka takich spraw, które są dla mnie ważne, a mimo to ciągle zalegają w takiej życiowej poczekalni. Jedną z takich spraw jest mój rozpoczęty (a niedokończony) kurs speleo, czyli kurs taternictwa jaskiniowego. O jaskiniach pisałam też TUTAJ.

Powodów mam tysiące, oczywiście wszystkie szalenie ważne. Wybrałam więc cztery najważniejsze:

  1. Czas. Nie mam czasu. Przecież nikt nie ma czasu. Zwłaszcza na takie głupoty, jak babranie się w błocie. 2 tygodnie, 200 metrów pod ziemią, 500 km od domu.
  2. Dzieci. Są najważniejsze. No przecież są, więc jak masz wątpliwość to patrz jeszcze punkt pierwszy.
  3. Pieniądze. Tyle jest ważniejszych wydatków. Nie mamy nawet listew przypodłogowych, a ja chcę tak bezsensownie marnotrawić pieniądze.
  4. Nie można ciągnąć kilku srok za ogon. Powinny mi wystarczyć góry i spadochrony.

Jak mawia mój kolega Fixxxer (skoczek spadochronowy) – jeśli czegoś nie można, ale bardzo się chce – to wtedy można. 😀

Jaskinie mnie wołają i muszę iść.

I teraz przechodzę do sedna sprawy, do serca tego wpisu. Jeśli dotrwałaś do tego momentu – gratuluję. Otóż, dziś rano facebook podrzucił mi wspomnienie. Zdjęcie naszej mokotowskiej łazienki, w której obok ręcznika i myjki suszyła się lina, karabinki, crolle, płanie, shunty i uprzęże jaskiniowe. Zobaczyłam to zdjęcie – sprzed 8 lat :O i pomyślałam – no kurcze, to jest znak, sygnał.
Jaskinie mnie wołają i muszę iść. I teraz uwaga.

speleo sprzęt

Mija godzina, przybywa kurier. Otwieram paczkę, za którą serdecznie dziękuję Beacie Słamie i Górskiemu Domowi Kultury. W środku znajduje się nowiutka, pachnąca jeszcze drukiem książka. Robert Macflarlane – „Podziemia. W głąb czasu.” Przypadek? Nie sądzę…

podziemia

Dzień dobry, z tej strony Speleoklub Warszawski

To by nie było może jeszcze takie niezwykłe, ale… Postanowiłam usiąść i napisać ten tekst, o marzeniach, które odkładamy na później, o planach, których nie realizujemy. Czas mija a my zamiast zbliżać się do naszych celów, oddalamy się od nich, pojawiają się nowe okoliczności, trudności i przeszkody. No więc siadam, zaczynam pisać, dzwoni telefon. Zaciskam zęby, bo oto wena nadeszła, a jej nadejścia nie wolno nigdy lekceważyć, bo kapryśna jest i nie wiadomo, kiedy znów nas zaszczyci swą obecnością. No, ale dzwoni, obcy numer, odbieram. „Dzień dobry, z tej strony Michał S., Speleoklub Warszawski”. 

To jest pierwszy raz w historii, kiedy speleoklub do mnie zadzwonił. Jestem więc w szoku, a Michał mówi, że przeglądał papiery i zobaczył moje nazwisko na etapie wstępnym kursu speleo w 2016 roku, potem na zimowym w 2017, a potem pustka i cisza. 

zacisk w jaskini

Inspiracje są wokół nas

Trzy speleo inspiracje w ciągu jednego przedpołudnia. Można się uśmiechnąć i pomyśleć – co za przypadek a można też zebrać się sobie i wbrew wszystkim powodom i wymówkom znaleźć sposób, aby dokończyć ten kurs. Zrobić etap letni i zacząć legalnie chodzić po jaskiniach. A po co? Mam już gotowy tekst na ten temat – premiera niebawem.

cien w jaskini

Street wisdom

Wszechświat sprzyja, wysyła sygnały – odbieraj je! Moja mieszkająca w Londynie przyjaciółka Iza uczyła mnie kiedyś, jak rozpoznawać i odbierać te sygnały. Współorganizowała nawet specjalne spotkania i spacery pod hasłem „street wisdom”, co można chyba tłumaczyć jako „mądrość ulicy”. Dobrze jest móc teraz korzystać z tej wiedzy i doświadczeń. Fantastycznie jest dochodzić różnymi drogami do tego samego celu – bycia szczęśliwym, spełnionym człowiekiem.

Odkurz marzenia

Życzę Wam cudownego dnia i życia. Pędzę ogarnąć co trzeba, a potem przystąpię do organizowania siebie i ekipy na ten zaległy letni etap kursu taternictwa jaskiniowego. Zostanę w końcu oficjalnie grotołazem. 
Pomyśl o swoich odłożonych marzeniach, poszukaj wskazówek, bo one są gdzieś wokół, znajdź sposób i – do dzieła!